Druga połowa wieku XVII w Rzeczpospolitej cz. II
Kryzys wewnętrzny w Rzeczpospolitej wyrażał się nie tylko w postępującym osłabieniu roli króla i chaosie sejmowym. Projekty wprowadzenia władzy absolutnej lub choćby dziedzicznej, podejmowane przez prawie cały wiek XVII, były równie nierealne jak plany usprawnienia sejmowładztwa. Nie odpowiadały rzeczywistości społecznej. Rzeczpospolita stawała się rodzajem oligarchicznej republiki pozbawionej jednak egzekutywy.
Sytuacja ta była najwyraźniej dogodna dla wszystkich warstw szlachty. Magnatom dawała rzeczywistą niezależność, posesjonatom dobre samopoczucie, a drobnej szlachcie i gołocie szanse czepiania się pańskiej klamki. Zarazem jednak nie było w Rzeczpospolitej formy, w której mogłaby się urzeczywistnić hegemonia jakiejś grupy magnackiej. Rywalizacja między frakcjami w coraz większym stopniu nastawiała się na paraliżowanie działalności przeciwników, co doprowadziło do wynaturzenia sejmu i deformacji sejmików. Te jednak deformacje życia publicznego, widoczne już w końcu wieku XVII, nie były najwyraźniej sprzeczne ze szlacheckim wyobrażeniem wolności. Gdy tak ograniczano władzę monarchy, rosły rzeczywiste wpływy hetmanów. Oni to najbliżsi byli narzucenia silnej władzy. Tylko, że w pierwszej połowie XVII w. byli to ludzie wybitni. Stanisław Żółkiewski, Karol Chodkiewicz, Krzysztof Radziwiłł czy Stanisław Koniecpolski byli wodzami i politykami dużej klasy. Gdy zakres władzy hetmańskiej można już było przyrównać do królewskiej, buławę przyjmowali coraz miemiejsi ludzie – Kalinowski, Potocki, Wiśniowiecki, Jabłonowski czy Pac. Aż dziw bierze, że dostał ją w pewnym momencie Sobieski. Przed końcem stulecia dostrzeżono jałowość potęgi hetmańskiej. Próby jej ograniczenia nie oznaczały jednak naprawy ,,nierządu”, odbywały się pod hasłem powrotu w przeszłość. Tymczasem doszło do utrwalenia ingerencji obcej, w państwie pozbawionym stosownej obrony.